Autor:
Kowalump9
E-mail:
kowalump9@tlen.pl

Menu
Recenzje
Felietony
Historie
Podcasty
Download

Blaszana szopka: Nowa Heroina

Demigod

Demigod

Mam nowe uzależnienie. To MOBA, czyli Multiplayer Online Battle Arena. Gatunek nowy, choć stary, bo istniejący od czasów Warcrafta 3 (a jakby dobrze poszperać to nawet od Starcrafta). Wszystko zaczęło się od moda Defence of the Ancients, oraz mapy DotA Allstars. Tak bardzo spodobał się ona graczom, że grali właściwie tylko na niej. W efekcie stała się czymś w rodzaju boiska, na którym toczy się walka niesamowicie taktyczna, ale i wymagająca zwierzęcej zręczności i refleksu.

Zasady MOBA są dość rozbudowane. Na mapie mamy dwie bazy. Każda z nich generuje wojsko, w zależności od gry zwane minionami, creepami, albo mobami  (tego ostatniego nie mylić z nazwą gatunku). Wojsko to  zmierza w kierunku bazy przeciwnika po jednej z trzech ścieżek nazywanych lane'ami (a po polsku - liniami). Na liniach znajdują się bardzo wytrzymałe wieżyczki, osobne dla każdej strony, które otwierają ogień, gdy tylko ktoś znajdzie się w ich zasięgu. Uniemożliwiają one atakowanie bazy wroga we wczesnej fazie gry. Celem gry, jest zniszczenie wieżyczek i dopchanie swoich mobów do bazy przeciwnika. Gdy padnie ostatni punkt obronny można zabrać się z rozwalanie centralnego budynku, generującego żołnierzy. Jego zniszczenie daje nam wygraną.  Ale najpierw trzeba przygotować sobie teren, a do tego potrzebni są ludzie.

Mój ty bohateru, ty!

Gracze wcielają się w championów, heroesów, czy demigodów, zwykle pięciu na stronę i ruszają do walki. W zależności od gry bohaterów może być od dziesięciu (tylu jest w Demigodzie) aż do 100 jak w oryginalnym DotA. Zwykle liczba bohaterów oscyluje w okolicach 50. Dlaczego tak wielu? Bo każdy z nich dysponuje innymi czterema mocami (w tym jedną specjalną, o wyjątkowej sile), które nieco inaczej współdziałają z innymi.

Nasza postać zaczyna grę na poziomie pierwszym i zabijając creepy przeciwnika zdobywa kolejne . Wraz z nimi otrzymuje punkty, którymi może podnosić jedną z czterech umiejętności. Skille są przeróżne i zwykle mają po kilka efektów dodatkowych. Mogą być to klasyczne kule ognia, które przy okazji ogłuszają trafionego, albo pola wysysające życie z wszystkiego, co znajdzie się w ich polu działania i przekazujące energię rzucającemu. Niektórzy bohaterowie umieją się teleportować, albo tworzyć lodowe ściany blokujące ruch. Zdarzają się także tacy, którzy są niewidzialni .

Bohaterowie to kanon RPG - mamy tu tanków, zdolnych znieść olbrzymie obrażenia, specjalistów od zadawania uszkodzeń przeciwnikom, postacie umiejące leczyć, przeznaczone do ścigania wroga, albo obrony naszych linii. Role rozciągają się na zachowanie w trakcie meczu. Niektórzy bohaterowie najlepiej sprawdzają się w walce na bocznych liniach, inni specjalizują się w walce na środku. Są tacy, którzy zajmują się tak zwanym junglowaniem, czyli chodzeniem po laskach znajdujących się pomiędzy liniami, w których porozmieszczane są grupki neutralnych mobów, które dają doświadczenie i pieniądze.

Kasę wydaje się na przedmioty, które w dużej mierze definiują postać. Od tego co kupimy zależy czy bohater będzie nastawiony na atak, czy defensywę, ile many będziemy mieli do dyspozycji, czy jak szybko będzie się regenerowało życie. Niektóre przedmioty kradną życie i oddają je właścicielowi, inne ogłuszają przy trafieniu. W internecie można znaleźć całe podręczniki poświęcone temu jaki build jest odpowiedni dla danego bohatera i w jakiej kolejności najlepiej podnosić umiejętności.

Odpowiednie rozegranie meczu to prawdziwa sztuka, która wymaga doskonałej znajomości kolejnych faz, wykucia na pamięć zdolności poszczególnych postaci, umiejętnego łapania poziomów i, co najważniejsze, perfekcyjnej współpracy w drużynie. Na początku, kiedy walka toczy się na liniach, można pozwalać sobie na akcje w stylu samotnego wilka. Wystarczy jednak 10 minut, w trakcie których wszyscy podłapią kilka poziomów i rozpoczyna się czas bitew, w których często bierze udział wszystkich dziesięciu graczy. Wtedy najbardziej liczy się umiejętność szybkiego myślenia, celność i podejmowanie odpowiednich decyzji.

Mini-WoW

Mecze w MOBA to coś w stylu gry w Diablo, czy nawet World of Warcraft ale skoncentrowanej formie. Zamiast rozwoju rozciągającego się na długie miesiące, tu mamy godzinne mecze w trakcie których leveluje się postać, podnosi umiejętności i kupuje epickie przedmioty, które sprawiają, że nasz bohater jest lepszy niż ich bohater. Prawie każdy fan WoW grał w battlegroundy albo 'robił areny', czyli specjalne scenariusze przeznaczone do walki z innymi graczami - MOBA to coś takiego, tylko w formie samodzielnej gry.

Gatunek istnieje od dawna, ale dopiero w zeszłym roku ktoś zdecydował się wydać normalną, mainstreamową grę. Tym pierwszym odważnym był Chris Taylor, założyciel Gas Powered Games, firmy która dała nam Dungeon Siege, czy Supreme Commander (którego druga część właśnie zmierza na konsole). Demigod był w równej mierze sukcesem i katastrofą. Sukcesem, bo zebrał świetne recenzje, a porażką, bo niespodziewana popularność gry i słabe zabezpieczenia anty-pirackie sprawiły, że serwery przez pierwszy miesiąc były całkowicie przeciążone, a całość w efekcie niegrywalna.

Przyszłość jest nasza!

Demigod przetarł szlak i pod koniec roku pojawiły się dwa nowe MOBA - Heroes of Newreth, oraz League of Legends. HoN właściwie jeszcze nie wyszedł, ale do bety nietrudno się dostać (właśnie ruszyły otwarte testy), więc można póki co grać całkowicie za darmo. Darmowy jest także LoL (rewelacyjny skrót nawiasem mówiąc) i to całkowicie z rozmysłu, bo tu autorzy postawili na system mikropłatności, klienta udostępniając bez żadnych opłat. Każda z tych gier ma swoje wady i zalety - przyjęło się uważać HoNa za tytuł nieco bardziej skillowy, a LoLa za bardziej przyjaznego użytkownikowi i przejrzystszego, ale te różnice są tak naprawdę kosmetyczne.

Najważniejsze dla fanów MOBA jest to, że i Heroes of Newreth i League of Legends są niezwykle popularne. Oczywiście wielka w tym zasługa ich dostępności, a prawdziwym testem będzie sprzedaż pełnej wersji HoNa, ale Demigod, jak na tytuł pecetowy, poradził sobie całkiem nieźle. Piszę o tym wszystkim dlatego, że MOBA to idealny wręcz temat na grę konsolową. Poruszanie postacią pod lewym analogiem, celowanie pod prawym, cztery umiejętności pod czterema przyciskami z tyłu, jakieś dodatkowe pod Xami, Ygrekami, trójkątami i kwadratami i jazda. A warto, bo radocha z drużynowego orania jest nieprawdopodobna. Ja miałem wyjątkowe szczęście, bo gram z grupą dobrych znajomych z 'reala'. Zgrany zespół, epickie walki i nieustanna drama na czacie głosowym od ponad miesiąca są moją główną grową zajawką. Teraz chciałbym tego samego, tylko z poziomu kanapy - głównej zalety konsol. Na ostatnim PAX pojawiła się pierwsza jaskółka - planowane na XBL* Monday Night Combat, czyli MOBA pomieszane z Team Fortress 2. Zamiasty motywów RPG dorzucono to sporo strzelania, a całość przeniesiono w konwencję futurystycznego turnieju telewizyjnego, ale zasady pozostają takie same. Będę MNC bacznie obserwował i już wylądował na liście moich zakupów w serwisie, którego nie ma w Polsce. A tymczasem wracam na lane'y, bo czas kogoś zgankować.

Usługa Xbox LIVE nie jest oficjalnie dostępna w Polsce. Nie wiesz, co to oznacza?Dowiesz się tu.