Autor:
Kowalump9
E-mail:
kowalump9@tlen.pl

Menu
Recenzje
Felietony
Historie
Podcasty
Download

Guitar Hero: Greatest Hits

guitar hero: greatest hits

GRA

Guitar Hero: Greatest Hits to kolejna próba sięgnięcia do portfeli graczy, którym wciąż za mało jest nowych utworów udostępnianych w usługach sieciowych producentów konsol. Na pierwszy rzut oka jest to próba dość perfidna, ponieważ na liście utworów nie znajdziemy ani jednego nowego utworu. Zamiast tego, zgodnie z tytułem, dostajemy zbiór 48 największych (oczywiście zdaniem autorów gry) hitów z Guitar Hero, Guitar Hero 2, Guitar Hero: Rock the 80's, Guitar Hero 3 i Guitar Hero: Aerosmith.

Oczywiście autorzy nie mogli ograniczyć się jedynie do skopiowania piosenek. Dlatego w Greatest Hits dostajemy rozszerzone do dzisiejszych standardów instrumentarium oraz oryginalne wersje utworów. W pierwszych grach z serii wiele z nich było tylko coverami, teraz zostało to naprawione. W kilku przypadkach, gdzie nie udało się skorzystać z wersji płytowej, autorzy sięgnęli po wersje koncertowe.

GRACZ

 
Gra skierowana jest raczej do graczy, którzy swoją przygodę z serią Guitar Hero rozpoczęli niedawno, niż do wymiataczy, którzy najtrudniejsze kawałki z poszczególnych części mogą grać z zamkniętymi oczami. Ci drudzy na pewno mniej chętnie będą sięgali do swoich portfeli, bo przecież nikt nie lubi płacić dwa razy za to samo. Dla mniej doświadczonych taki przekrój przez poprzednie części może być bardziej opłacalny, niż kupowanie ich wszystkich w uboższej, pozbawionej nowych instrumentów i pełnej coverów, wersji.
 

ROZGRYWKA

 
Cóż, naprawdę nie ma tu zbyt wiele do opisywania, bo wielu nowinek nie uświadczycie. Interfejs jest kopią tego, co dostaliśmy przy okazji Guitar Hero: Metallica, choć cała efektowna stylizacja dedykowana fanom zespołu poszła oczywiście do kosza. Kolejne zestawy utworów również odblokowujemy po zdobyciu odpowiedniej liczby gwiazdek. Jedynie ostatni z nich zostaje udostępniony dopiero wtedy, gdy zaliczymy wszystkie, poprzednie piosenki. Są również bisy dostępne po przejściu wszystkich piosenek z danego poziomu, a tryb Quickplay od początku oferuje dostęp do wszystkich utworów z listy.
 

 
Co więc się zmieniło? Przede wszystkim same piosenki. Autorzy odświeżyli układy nutek uzupełniając je o wszystkie swoje wynalazki w stylu sekwencji wykorzystujących slidebar na gryfie gitary. Wydaje mi się, że ilość nutek hammer on i pull off została solidnie podkręcona, co niekoniecznie musi spodobać się wszystkim, ale ogólny poziom trudności jest na pewno niższy, niż oryginałów. Niektóre utwory zostały również wzbogacone o dodatkowy poziom trudności Expert +.
 

OPRAWA

 
Na pierwszy rzut oka nie sposób odróżnić Greatest Hits od World Tour. Nie zobaczycie natomiast żadnych prawdziwych postaci w stylu Stinga czy Ozzy'ego - kolejna oznaka minimalizowania nakładów pracy. Lokacje w jakich przyjdzie nam koncertować mają swój styl, ale nie umywają się do tych z Metalliki. Może Activision powinno wydać Greatest Hits wcześniej? Na plus na pewno należy zapisać oryginalne wersje utworów. W końcu możemy usłyszeć prawdziwego Zacka de la Rochę, chociaż wiadome słowo w "Killing In the name" zostało wyciszone...
 

WERDYKT

 
Po zapowiedzi Greatest Hits gracze podzielili się na tych, którym pomysł odświeżenia dawnych hitów się spodobał oraz tych, którzy marudzili na ewidentny skok Activision na kasę, możliwie najmniejszym nakładem sił. Ja wstrzymywałem się z wydawaniem definitywnych sądów, ale teraz wiem, że bliżej mi do tych drugich. Naprawdę, skoro autorzy nie pokusili się o jakiekolwiek nowe piosenki, to mogli nadrobić to jakimiś nowinkami w rozgrywce, albo chociaż filmikami na wzór Metallifacts, które informowałyby nas o ciekawostkach związanych z danym numerem. Nic z tego. O tym, że gra nie wspiera dokupionej do World Tour zawartości chyba nie muszę już wspominać, prawda?
 
Z drugiej strony nie wątpię, że znajdzie się całkiem spora rzesza graczy, która kupi Greatest Hits chociażby po to, by razem z kumplami wariować przy Through the Fire & Flames, Raining Blood czy Psychobilly Freakout. Przed podjęciem decyzji o zakupie musicie jedynie przeglądnąć listę piosenek i zdecydować czy macie ochotę na powrót do przeszłości, tym razem z perkusistą i wokalistą. To naprawdę jedyna nowość. Ja osobiście wolałbym rozbicie tych 48 (mało) utworów na kilka tematycznych paczek i udostępnienie ich przez wbudowany w World Tour sklep.
 

 
PS Datę premiery otrzymaliśmy od firmy LEM, ale chyba była to cicha premiera.